niedziela, 24 maja 2015

Na weselu mojej koleżanki siedziałam przy jednym stole z sympatycznym mężczyzną.
!!! Nic z tych rzeczy !!!
Prowadziliśmy dysputę o KAWIE

Ja - nałogowy kawosz, za dobre cappuccino dałabym się poćwiartować :-)
On - znawca tematu od podszewki, profesjonalista (sprowadza, mieli, przyrządza i dystrybuuje mieszanki kaw), no i oczywiście smakosz.

Parę wyjątków z naszej niezwykle interesującej rozmowy:
1.kawa nigdy INSTANT, tylko ziarna przez nas mielone (elektryczny młynek to koszt 30 zł - raczej w zasięgu każdego) !
2.jeśli instant to CREME , a nie ta najbardziej popularna wersja w granulkach (TRUCIZNA !)
3.w mielonej fabrycznie wersji nierzadko znaleźć można inne niż ziarna kawy niespodzianki ( liście, gałązki ... a ziarna to raczej jakość odpad nie prima sort)
4.najlepiej ziarna mielone w młynku zaparzane na sposób: włoski  (kawiarką), amerykański (w ekspresie przelewowym), turecki (z fusami), w ekspresie ciśnieniowym, zaparzaczu (tym z pąpką) , czy po prostu przez najzwyklejszy papierowy filtr.
5.Grubość mielenia odpowiada za moc naparu. Im grubsze zmielone ziarenka tym mocniejsza kawa.










Dodam, że na weselu była serwowana - o ironio ! - klasyczna instant NESCA ;-)
Jak się nie ma co się lubi ....


środa, 13 maja 2015

Co jestem w stanie zrobić, żeby czuć się piękną i pożądaną ?
Gdzie leży granica pomiędzy tym, co akceptujemy i działaniami, które wydają się już zbyt duża ingerencją w naszą biologię? I jak szybko ta granica ulega przesunięciu ? ...

Kobiety są gotowe na wiele wyrzeczeń by poprawić swój wygląd . Zresztą , nie oszukujmy się,  każda z nas to robi , w różnym stopniu - oczywiście .


Żeby poczuć się dobrze we własnej skórze codziennie odprawiamy rytuał upiększania.
Kilogramy kosmetyków sprawiają , że czujemy się na tyle dobrze, by normalnie funkcjonować w relacjach, w grupie, ze sobą samą. Nawet już tego nie zauważamy, ale jesteśmy uzależnione od kremów, olejków, fluidów .

Nie wyobrażam sobie funkcjonowania bez dobrego kremu do twarzy, balsamu do ciała, farby do włosów, czy maskary. 
Mam nawet koleżankę, która mawia , że nie pokazuje się ''sauté'' publicznie i w makijażu pływa nawet na basenie ...
I nie jest to dziwne. Może odrobinę ekstrawaganckie.
 O ile botoks wstrzykiwany podskórnie, operacje plastyczne, wydają mi się teraz zbyt ekstremalnymi rozwiązaniami, to zastanawia mnie jakie kroki będę w stanie podjąć za 10 - 20 lat. Czy pogodzę się ze zwisającą , pomarszczoną skórą, fałdami tłuszczu, ciemnymi plamami na rękach ?



 
O tym jest mój spektakl - "CIAŁO ". 
O dylematach . I o drugim dnie, bo często za skłonnością do nadmiernej dbałości o doskonały wygląd kryje się bolesna historia.
To traumatyczne przeżycia stawiają nas na krawędzi i popychają do ekstremalnych rozwiązań, do skalpeli, zastrzyków, odsysania.
Nie mogąc sobie poradzić z cierpieniem koncentrujemy się na naszej - zawsze niedoskonałej - stronie fizycznej. Poprawiając ją odczuwamy chwilową ulgę. I jakże łatwo się w tym zatracić !

Jesteśmy kruche - jak lalki z porcelany.
Nikt nas nie uczy, jak wzmacniać psychikę , jak pracować nad wewnętrzną siłą. Wszystko wokół koncentruje się tylko na fizyczności. I wpadając w tę pułapkę zaczynamy myśleć o sobie tylko w kategoriach zewnętrzności. Każda zmarszczka rodzi strach, krągłości - panikę , a przez pojawiające się siwe włosy wpadamy w rozpacz.



A ideał doskonałości nie musi dotyczyć gładkiej skóry, lśniących włosów, czy ciała bez zbędnych kilogramów. Czasami oznacza, że posiadamy piękną duszę ...

piątek, 1 maja 2015

Ostatnio- zainspirowana pomysłem pewnej młodej damy- przeprowadzam eksperyment socjologiczny i oglądam wszystkie sezony serialu '' Seks w wielkim mieście ''. 
Od pierwszego odcinka zastanawiam się , czy wytrwam do końca ?




Bohaterki filmu - kobiety zarówno piękne, jak i mądre mają problemy typu : '' czy wyjdę za mąż ?'' , ''jakie buty wybrać ?'' i '' czy przespać się z facetem na pierwszej randce ? ''.
Jestem tym faktem zażenowana. 
Próbuję dzielnie wdrożyć się w tematykę, znaleźć w tym ''kultowym'' przecież filmie coś dla siebie, jakąś wartość, jakąś inspirację.

Podoba mi się jedynie to, że bohaterki poruszają tematy tabu, rozmawiając na temat seksu i związków damsko - męskich lekko, frywolnie i bez skrępowania. Ale w innych kwestiach ...

Wiem, że o gustach się nie dyskutuje i że na tym serialu wychowało się kilka pokoleń wyzwolonych, pewnych siebie kobiet, ale jakoś nie mogę się w tym świecie odnaleźć.

Wszystko mnie śmieszy. 

Ich stroje, zajęcia, styl życia, tematy rozmów.
Walczę ze sobą i własnym, wrodzonym sarkazmem . 
Próbuję jeszcze nie oceniać, choć ironiczne uwagi cisną mi się na usta .


Jeśli obejrzę wszystkie odcinki ''Seksu ...'' to wypiję z tej okazji  6 Cosmopolitan'ów. 
Po jednym za każdy sezon :-)